Maciej Gilowski: „Współpraca z Wilkami to nasze okno na świat”
W ostatnich dniach stycznia Cellfast Wilki Krosno i Spartan Przemyśl podpisały Umowę Partnerską. Oba kluby będą prowadzić wspólne działania w szkoleniu żużlowych adeptów. Wszystko pod auspicjami Polskiego Związku Motorowego. Poniżej wywiad dla serwisu wilkikrosno.pl z założycielem i prezesem KS Spartan Przemyśl Maciejem Gilowskim.
– Niedawno Spartan i Cellfast Wilki podpisały Umowę Partnerską. Jakie wrażenia i refleksje chwilę po tym wydarzeniu?
– Dostaliśmy wiele gratulacji, a to bardzo miłe. Chłopaki są zadowoleni, wielu jest w lekkim szoku. Nasi adepci bardzo się cieszą, że będą możemy współpracować z Wilkami. To dla naszego klubu wielka sprawa. Dla Spartana to historyczny moment i niezwykle ważna chwila w kontekście dalszego rozwoju. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że doszło do nawiązania tej współpracy.
– No właśnie, a jak do niej doszło i na czym ona będzie ona polegać?
– Obie strony pasjonują się żużlem, więc doszliśmy szybko do porozumienia. Przemyśl i Krosno leżą w odległości niespełna 100 kilometrów, więc nie mamy do siebie daleko. My szkolimy adeptów na małych motocyklach i będziemy to robić nadal. Trenujemy ich jak najlepiej potrafimy w dwóch klasach: 80 i 125 ccm. Planujemy gościć na treningach w Krośnie raz w tygodniu i oczywiście zapraszamy też do nas młodszych chłopaków z Krosna. Plan jest taki, że po zdaniu licencji adepci będą trafiać pod opiekę Wilków. Obie strony będą czerpać z tej współpracy korzyści.
– Spartana i Wilki łączy też nieodległa historia. Jak się zaczęła wasza przygoda z żużlem?
– Tor powstał w 2018 roku. Wystartowaliśmy dość późno, bo bodajże w sierpniu zaczęliśmy treningi. Od początku mieliśmy fajną grupkę, bo około 10 chłopaków. Dwóch z nich w 2019 roku zdało licencję, a w następnym objechali pierwsze rundy mistrzostw Polski. Najmłodszy z naszej grupy ma 7, a najstarszy 13 lat. Na dziś posiadamy sześciu adeptów, a dwóch z nich ma przystąpić w 2021 roku do licencji. Ma pojawić się też dwóch kolejnych chłopaków, z których rodzicami jesteśmy w kontakcie. Niedługo będzie też gotowy do egzaminu jeden adept w klasie 250. Będzie ją zdawał już pod skrzydłami Wilków Krosno.
– Jak na co dzień wyglądają wasze treningi? Szkolicie adeptów cały rok czy bardziej sezonowo?
– Staramy się spotykać jak najczęściej. W sezonie stricte żużlowym to ja prowadzę zajęcia z naszymi chłopakami. Natomiast w okresie jesienno-zimowym mają ćwiczą pod okiem różnych trenerów. Czasem z zapaśnikami czy judokami a ostatnio mieli też zajęcia z panią instruktor od koordynacji czy też na siłowni. Nudy na pewno nie ma.
– A skąd u Pana to zamiłowanie do żużla? Przecież Przemyśl nie kojarzy się z czarnym sportem?
– Śmiejemy się z trenerem Kwiecińskim, że historia zatoczyła koło. Irek wraca do Krosna jako trener i wracam ja. Jakieś cztery lata temu, kiedy robiłem kurs instruktora sportowego, mieliśmy kontakt. Byłem takim – można by powiedzieć – dojrzałym adeptem, bo z racji przepisów jako żużlowiec-amator musiałem zdawać nie tylko teorię, ale i praktykę na torze. I szkoliłem się wtedy właśnie pod okiem trenera Irka. Zresztą wcześniej jako amator jeździłem sobie koło Leszna u mojego kolegi Tomka na prywatnym torze. Mieszkając w Szwajcarii dojeżdżałem na treningi do niego raz albo dwa razy w miesiącu. Zainspirowany właśnie takim obiektem mojego kolegi postanowiłem zbudować mini tor na Podkarpaciu, niedaleko swojego miejsca zamieszkania. To na początku miała być taka moja prywatna baza treningowa z racji tego, że mój 5-letni syn złapał zajawkę na mini żużel. Zakupiliśmy motorek i zaczęliśmy tam śmigać, a z biegiem czasu zebrała się grupa chętnych.
– Czemu akurat tor powstał w Przemyślu?
– To był czysty przypadek. Przy zakupie działki obrałem sobie pewne kryteria. Między innymi odległość nie mogła być większa niż 30 km od mojego do domu. I akurat jako człowiek pochodzący z Jarosławia znalazłem takie fajne miejsce w Przemyślu.
– Jak się układa wasza współpraca z miastem i sponsorami? Jest zainteresowanie mini żużlem?
– Próbujemy zachęcać kogo tylko można. Rozmawiamy ze wszystkimi: z rodzicami, sponsorami, miastem. Niekiedy trudno jest wytłumaczyć co to jest żużel osobom, które nigdy z tym sportem nie miały do czynienia. Na szczęście z roku na rok idzie to w lepszym kierunku, o czym świadczy choćby umowa z Wilkami. Wprawdzie pandemia nie ułatwia nam ostatnio zadania, ale chcemy się rozwijać. Zapraszamy wszystkie firmy i instytucje do współpracy. Teraz wspólnie z Wilkami mamy różne możliwości współpracy. Warto rozmawiać i szkolić młodzież żeby mieć z niej pociechę w przyszłości.
– Skąd u Pana taka pasja do żużla?
– Zaczęło się od mojego taty, który był kibicem Stali i zabierał mnie na mecze z Jarosławia do Rzeszowa. I tak złapałem bakcyla. Trochę trenowałem za dawnych czasów Janusza Stachyry, robiłem nawet badania, ale szkoła jednak kolidowała z żużlem. Nie było mi dane ostatecznie spróbować w tam swoich sił. Potem wyjechałem za granicę, ale ciągle ten żużel we mnie siedział. Dopiero po powrocie zdecydowałem, że będzie mi towarzyszył w codziennym życiu.
– Podpisanie umowy z krośnieńskim klubem to dla was nowy impuls do działania?
– Obserwujemy to, co dzieje się w Krośnie i jesteśmy pod wrażeniem. Przez dwa lata działalności Wilki dokonały wielkich rzeczy. Budowa profesjonalnego klubu i awans na zaplecze PGE Ekstraligi mówią same za siebie. No i to mocne postawienie na szkolenie młodzieży fajnie łączy się z naszą filozofią. Współpraca z Wilkami to ma być dla nas takie okno na świat. Mam nadzieję, że wspólnie uda nam się wyszkolić przynajmniej paru żużlowców, a może i więcej. Przy okazji zapraszam chłopaków, szczególnie w wieku 10, 11, 12 lat na nasze treningi. W przyszłości może ich czekać fajna przygoda w dużym żużlu.