Michał Finfa: „Budujemy silną markę”

Nowy dyrektor zarządzający Cellfast Wilków i menedżer drużyny Michał Finfa dzieli się swoimi opiniami o pracy w Krośnie i planach na najbliższy sezon. Zachęcamy do zapoznania się z wywiadem, którego udzielił dla oficjalnego serwisu naszego klubu wilkikrosno.pl
– Ponowną obecność Michała Finfy w krośnieńskim żużlu można nazwać powrotem do korzeni?
– Tak, to sentymentalny powrót. Ostatnio sporo osobiście przyglądałem się torowi jak i całemu obiektowi obok
którego właściwie się wychowałem. W dzieciństwie mieszkałem nieopodal stadionu więc jest to
wspominać. Cieszę się, że żużel w Krośnie przeżywa teraz rozkwit i jest na lepszym poziomie niż w
przeszłości. Mamy do wykonania ambitne zadanie i fajnie, że będę współuczestniczył w tym projekcie.
– Jak ten projekt się rozwija?
– Kiedy powstawał projekt Wilki Krosno nie sądziłem, że będzie tak szybko się rozwijał. Rozwój tej
dyscypliny i zainteresowanie żużlem w Krośnie to proces niezwykle dynamiczny. W planach prezesa
Grzegorza Leśniaka i jego ekipy awans do 1. ligi był oczywiście przewidziany, ale realizacja tego planu w
drugim roku działalności klubu jest dużym wydarzeniem. Dziś mamy 1. ligę i zupełnie nowe wyzwanie,
bo przeskok sportowy między tymi klasami rozgrywek jest naprawdę spory. Teraz trzeba małymi
krokami iść do przodu i na początek zapewnić sobie spokojne utrzymanie na zapleczu elity. Przy
odrobinie szczęścia powalczymy o coś więcej, a to będzie już pierwszy krok w kierunku dalszego
rozwoju żużla w naszym mieście.
Michał Finfa chce przyczynić się do dalszego rozwoju krośnieńskiego żużla.
– Dotąd patrzył Pan na Wilki z częstochowskiej perspektywy. Jaki to był obraz?
– Krośnieński żużel w ostatniej dekadzie miał pozytywny wydźwięk w tym sensie, że zawsze było
uczciwie i rzetelnie. Od dwóch lat, kiedy działają Wilki, przyszedł do tego wynik sportowy, świetny
marketing, duże zainteresowanie sponsorów i kibiców wypełniających stadion po brzegi. Klub ma
opinię profesjonalnego i dobrze zarządzanego, co w kraju jest zauważane i bardzo dobrze odbierane.
To bardzo ważne w kontekście rozmów z zawodnikami wybierającymi swą drogę rozwoju. Przez dwa
ostatnie lata nie usłyszałem złego słowa o Wilkach, a tylko same pozytywne głosy.
– Po ilu latach wraca Pan do krośnieńskiego żużla?
– Takie moje pierwsze przetarcie tutaj to 2009 rok, następnie 2010 i 2011. Po niemal dekadzie wracam
do Krosna i w tym czasie żużel bardzo się zmienił. Wtedy całkiem fajnie jeździł na przykład taki
Kenneth Hansen, a dziś w rozmawiamy o zupełnie innych zawodnikach. Sam jestem ciekaw kto będzie
nowym liderem Wilków i ulubieńcem krośnieńskiej publiczności. Skład został przecież poważnie
zmieniony.
– Pomagał pan w budowie tego zestawienia. Na co stać Ljunga i spółkę?
– Skład oparty jest na zawodnikach doświadczonych, mających za sobą jazdę w ekstralidze i bardzo
dobrą dyspozycję w I lidze. Myślę, że śmiało możemy pokusić się o miejsce w połowie stawki. O play-
offach zawsze się marzy, ale tu nie ma ciśnienia. Ważne, by omijały nas kontuzje i przypadki losowe.
– Co przeniesie pan z ekstraligowej Częstochowy do pierwszoligowego Krosna? Czego nauczył się pan
choćby od legendarnego trenera Marka Cieślaka?
– Na pewno chłodnego podejścia do samego meczu i wyeliminowania emocji. Spokojnego zachowania
i chłodnej analizy w czasie meczu. Przez trzy lata wspólnej pracy Marek zawsze imponował mi takim
spokojem i tym jak wprowadzał go do drużyny. Obserwowałem jak ważne jest zapewnić zawodnikom
jak najlepsze warunki do tego, by mogli pokazać swoje umiejętności na danym torze. A jeśli będzie
nerwowo w parku maszyn i zawodnicy to zobaczą, pojawi się dyskomfort. Wtedy o dobry wynik jest
bardzo ciężko. Myślę, że to niezwykle ważne i taka umiejętność bardzo potrzebna w parku maszyn.
– Pracując we Włókniarzu można na co dzień podglądać pracę ludzi, którzy zarządzają
ekstraligowym klubem…
– Zgadza się. Dziękuję prezesowi Michałowi Świącikowi za współpracę i za szansę jaką otrzymałem pięć
lat temu będąc człowiekiem z zewnątrz. Od 2016 roku, kiedy Częstochowa wracała na żużlową mapę,
uczestniczyłem w nieustannym rozwoju klubu. Dziękuję wszystkim częstochowskim działaczom za
zaufanie. To są owoce, których nie zbiera się na co dzień. Zebrałem w Częstochowie duże
doświadczenie i teraz będę chciał je wykorzystać. Stwierdziłem, że czas na nowe wyzwania. Poczułem
nowy impuls, jakim stała się dla mnie praca w Cellfast Wilkach Krosno.
– Drugą osobą w nowym sztabie Wilków jest Ireneusz Kwieciński, z którym ma pan dobre relacje.
– Z Ireneuszem znamy się dobrze. Współpracowałem z nim jeszcze 10. lat temu za czasów poprzedniego
klubu. Przez te lata spotkałem na swojej drodze kilku trenerów, a Irek zawsze wyróżniał się ogromnym
zaangażowaniem. Od początku przedstawiałem prezesowi swoją opinię na temat Irka i cieszę się, że
razem będziemy kierować drużyną. Zawsze współpracowało nam się bardzo dobrze. On jest z
pokolenia tych młodych trenerów, którzy z powodzeniem jeździli na motocyklu żużlowym. Opanował
kwestie szkolenia młodzieży więc wydaje się człowiekiem na właściwym miejscu. Dziś Ireneusz ma
zupełnie inne warunki do działania niż w przeszłości. Kiedy pracował w KSM Krosno nie miał pewnych
możliwości, zresztą – poza jednym sezonem – to była ciągle 2. liga. Dziś dzięki naszym sponsorom i
wsparciu miasta są dużo większe możliwości niż kiedyś.
– Tato, który w przeszłości działał w krośnieńskim żużlu, trzyma za pana kciuki?
– Pewnie, że tak. Zwróciłem uwagę, że chodzi na wszystkie mecze i ma swoje ulubione miejsce na
stadionie. Zapewne jest dumny z tego, co się dzieje w Krośnie. Cały czas wspiera żużel i mocno
kibicuje.
– Co nowego menedżera Wilków usatysfakcjonuje na koniec sezonu 2021?
– Spokojne utrzymanie się w lidze, stabilizacja zespołu w środkowej części tabeli, zbudowanie silnej
marki w 1. lidze. O finansową płynność klubu jestem spokojny. Fajnie byłoby gdyby Cellfast Wilki za rok w
czasie okresu transferowego mogły wybierać w zawodnikach, którzy sami będą się zgłaszać znając
profesjonalne działanie klubu. A to już będzie otwarta droga do kolejnych etapów rozwoju żużla w Krośnie.