Patryk Wojdyło: „Będziemy coraz silniejsi”

Patryk Wojdyło będzie w sezonie 2021 startował w ekipie Cellfast Wilków na pozycji U24. Rekordzista krośnieńskiego i rzeszowskiego toru z minionych rozgrywek był najlepszym polskim zawodnikiem 2. Ligi osiągając średnią 2,34 pkt/wyścig. W zbliżającym się sezonie liczy na dobre wyniki i skuteczną walkę z Cellfast Wilkami nie tylko o utrzymanie w eWinner 1. Lidze. Zachęcamy do zapoznania się z wywiadem, którego Patryk Wojdyło udzielił dla oficjalnego serwisu naszego klubu wilkikrosno.pl
– Jak się czujesz jako najszybszy zawodnik na polskich torach?
– A dziękuję, rozumiem, że chodzi o te rekordy, które pobijałem w ostatnim sezonie.
– Tak, Wojciech Dróżdż na portalu po-bandzie wyliczył, że w Rzeszowie osiągnąłeś 88,6 km/h czyli największą prędkość w kraju…
– Miło zobaczyć swoje nazwisko na czele takiego rankingu. Fajnie, że stało się to w Rzeszowie czyli tam gdzie zaczynałem. Pewnie zostanie to kibicom w pamięci. Byłem w szoku, że akurat tam jeździ się najszybciej.
– Niezwykle rzadko zdarza się żeby jeden zawodnik pobił rekordy dwóch torów w jednym sezonie i na tak zbliżonych obiektach jak Rzeszów i Krosno…
– Szczerze mówiąc to był mój cel przed sezonem. Chciałem zapisać się w takiej księdze z rekordami. Kiedyś na jednym z meczów w Krośnie brakło mi jednej setnej sekundy do rekordu więc czułem, że jestem w stanie go pobić. No i przyszedł taki dzień, że się udało. Starałem się uciekać ze startu i potem jeszcze się napędzać. Bo przecież to, że ktoś wygrywa bieg nie znaczy, że jest bardzo szybki. Trzeba trzymać gaz i odpowiednią prędkość.
– Zostałeś rekordzistą toru na dwóch stadionach i najlepszym polskim zawodnikiem 2. Ligi. Spodziewałeś się tak dobrego sezonu?
– Ciężko było spodziewać się czegokolwiek. Podeszliśmy do sezonu na spokojnie, biorąc pod uwagę, że to mój ostatni rok w roli młodzieżowca. Zainwestowałem trochę w sprzęt. Klub też sporo mi pomógł. Dostałem między innymi kompletny motocykl i poszło. To był dobry sezon więc chciałbym go powtórzyć na pierwszoligowych torach.
– Przygotowywałeś się do tak dobrego sezonu inaczej niż zwykle?
– Najpierw byłem w Islandii, gdzie głównie pracowałem i trochę zwiedzałem. Potem wróciłem, a tu wszystko się przeciągało przez tego koronawirusa. Trenowaliśmy na crossie, beż żadnego ciśnienia. Wszystko ułożyło się dość naturalnie mimo, że mieliśmy przecież ciężkie czasy. W sezonie na mecze trafialiśmy z odpowiednimi częściami czy ustawieniami i sprzęt szedł jak trzeba.
– W Islandii da się pośmigać na żużlu?
– To raczej ciężki temat. Mają tam śniegu pod dostatkiem i ciężko u nich zobaczyć motor. Są za to skutery śnieżnie. Tylko niektórzy Polacy mieli pojęcie co to jest żużel.
– W Polsce na śnieg nie można teraz narzekać. Odpoczywasz od żużla?
​- Staram się. Jak są otwarte stoki to jeździmy na desce. Organizujemy kuligi, jeździmy na crosówkach, zawsze coś się dzieje. Każdy z kumpli coś wymyśli i wspólnie spędzamy czas. Chcemy jeszcze wyskoczyć na skutery śnieżne o ile będzie taka możliwość.
– Jak oceniasz nowy przepis o zawodniku do 24 lat? To dotyczy przecież ciebie…
– Na razie mi to pomogło. I kilku chłopakom w moim wieku też. Generalnie trudno teraz oceniać zmieniające się przepisy. Taki jest żużel, że ciągle są jakieś poprawki w regulaminach.
– Jazda w I lidze z Cellfast Wilkami to dla ciebie największe wyzwanie w karierze?
– Trudno powiedzieć. Podchodzę do tego sezonu spokojnie. Nie mam na sobie jakiejś presji. W Krośnie czuję się naprawdę super. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że atmosfera w klubie ciągle będzie taka, jak do tej pory. No i że będziemy coraz silniejsi.
– Na co będzie stać Wilki w sezonie 2021?
– Wierzę, że wjedziemy do fazy play-off. Drużynę mamy ciekawą. Oczywiście na papierze trudno coś mówić o siłach drużyn. Mam nadzieję, że nie zawiodę tych, którzy na mnie postawili. Na torach pierwszoligowych już chwilę nie jeździłem, ale szybko sobie je przypomnę.
– Z kim znasz się najlepiej z obecnej drużyny Wilków?
– Najbardziej znam się z Andrzejem Lebedevem, bo razem jeździliśmy kiedyś we Wrocławiu. Bardzo dobry zawodnik. A Peterowi Ljungowi pomagałem jak przyjeżdżał na mecze do Rzeszowa, gdy byłem w żużlowej szkółce. Ogólnie myślę, że mamy ciekawy skład, który stać na dobre wyniki.
– Jakie masz marzenia i cele w dalszej jeździe na żużlu? Kariera przecież jeszcze przed tobą.
– Na pewno każdy chciałby być mistrzem świata. To normalne. Teraz chciałbym zbudować taki konkretny team, żeby każdy wiedział za co odpowiada. A w żużlu na torze krok po kroku dążyć do tego żeby być najlepszym.
– Kto cię w ogóle zainteresował tym sportem? Skąd wziął się u ciebie żużel?
– Dziadek zaszczepił we mnie żużel. Podsunął pomysł, a ja wyczytałem, że jest szkółka i udało się wkręcić. Pamiętam, że na pierwszy trening przyjechaliśmy w ostatniej chwili tuż przed wyznaczoną godziną. Na początku było trochę śmiesznie, ale potem już całkiem poważnie.
– A masz kogoś na kim się wzorujesz?
– Od każdego chciałbym coś wziąć. Każdy ma przecież inny styl jazdy i coś w czym jest świetny. Po krawężniku można jeździć jak Janowski czy po płocie jak Woffinden albo przedłużać prostą jak
Zmarzlik. Od każdego wybrał bym jakąś najlepszą rzecz.
– W bezpośrednim kontakcie jesteś bardzo spontaniczną i otwartą osobą. Czy do meczów też podchodzisz na takim luzie?
– Właśnie nie. Z tym mam problem. Gdybym podchodził do meczów na luzie to pewnie byłbym już w innym miejscu niż jestem. Nie umiem jeszcze podejść do zawodów żużlowych tak jak do crossówki czy jak do zwykłego treningu. Na meczu wszystko musi wyjść za pierwszym razem, nie ma powtórek. I tutaj pojawia się czasem problem. Głowa pewnie o tym decyduje.
– Jakie masz życzenia na 2021 rok?​
– Mam nadzieję, że kibice szybko wrócą na stadiony. To dla nich się ścigamy i czujemy ich wsparcie jak są na trybunach. Oby sytuacja z koronawirusem została jak najszybciej opanowana. Czekam na sezon, przygotowując się według planu. Biegam i liczę na otwarcie siłowni. Za chwilę zacznę przyzwyczajać organizm do motocykla.
Patryk Wojdyło ze swoim teamem mechaników, Ryszardem Pielą (po lewej) i Dominikiem Pucem (po prawej).